189: Beczka bierze odpowiedzialność

Udostępnij

Czy pamiętacie swoje pierwsze kroki we wspólnocie, która stała się czymś więcej niż tylko miejscem spotkań? W dzisiejszym odcinku Puzzle Wiary zabieramy Was w niezwykłą podróż do świata duszpasterstwa akademickiego w Krakowie.

Razem z Dominiką Uliszak i Błażejem Hadro odkrywamy kulisy powstawania filmu dokumentalnego Beczka, przygotowanego z okazji jubileuszu 60-lecia duszpasterstwa. Usłyszycie o pierwszej generacji Beczkowiczów, archiwaliach, które przez dekady czekały na odkrycie i o tym, jak filmowe obrazy mogą stać się pomostem między przeszłością a teraźniejszością.

To nie tylko historia wspólnoty – to opowieść o młodych ludziach, którzy z odwagą i pasją szukali Boga, angażowali się w życie Kościoła i inspirowali kolejne pokolenia.

Posłuchajcie i dajcie się zaprosić do tej duchowej podróży.

Witam Was serdecznie w kolejnym odcinku Puzzli Wiary. Dziś zapraszam was w niedaleką podróż. W naszym krakowskim klasztorze przesuwamy się do pomieszczeń, które zwykle dla osób dorosłych i uczestników są delikatnie zamknięte za drzwiami. Drzwiami, które są opisane i obok stoi taka wielka beczka, choć chyba to nie do końca jest prawdziwa geneza tej nazwy. Chciałem was zabrać do Beczki, do duszpasterstwa akademickiego, ale w takim bardzo interesującym kontekście.
Dzisiaj moimi gośćmi są: Dominika Uliszak i Błażej Hadro. Witam was serdecznie.

BH: Cześć, witam.

DU: Dobry, dobry.

Dominika i Błażej są twórcami filmu, który od jutra będzie w kinach. Jest to film, który opowiada o Beczce. To jest produkcja kinowa i w ogóle coś niezwykłego.
Chciałbym zacząć od tego filmu, od tego kontekstu, skąd taki pomysł? Dlaczego właściwie zaczęliście produkować ten film i jaka jest przyczyna tego, że on w ogóle powstał?

BH: Ta historia, czy ogólnie ten proces twórczy, trochę ewoluował, ponieważ pierwszy pomysł pojawił się, kiedy zaczynałem swoją działalność w Beczce i poznawałem historię duszpasterstwa. Jak zostałem pierwszy raz odpowiedzialnym, to mieliśmy taki wykład o historii Beczki i jak poznałem tę historię, to uznałem, że to jest świetna historia i jak dowiedziałem się co tu się działo przez te kilkadziesiąt lat to dla mnie było coś niesamowitego i to był pierwszy punkt, że fajnie byłoby stworzyć film, ale kiedyś, nie teraz. W kolejnych latach ten pomysł jakoś tak zastygł, nic z tym nie robiłem i rozmawiając kiedyś z duszpasterzem Beczki, ojcem Pawłem Szylakiem, to była chyba końcówka roku 2022, wspomniałem, że kiedyś za te 5-10 lat, kiedy będę miał więcej doświadczenia filmowego, chciałbym nakręcić film dokumentalny o historii Beczki. Parę miesięcy później spotkałem się z ojcem Pawłem i ojciec Paweł powiedział: Błażej, ja nie widzę przeciwwskazań, żebyś zrobił ten film teraz, czyli na jubileusz 60-lecia Beczki, który będzie (wtedy) za dwa lata, bo tak jak mówię to był 2022 rok, więc miałem dwa lata, żeby ten film stworzyć i dla mnie to było takie troszeczkę… kurczę, ale dlaczego? dlaczego teraz? Ojciec tłumaczył, że po pierwsze jest jubileusz. To będzie taka rzeczywiście doniosła chwila, żeby ten film stworzyć i pokazać wszystkim wychowankom. Po drugie, że to jest tak naprawdę ostatni moment, żeby nagrać rozmowy z tym pierwszym pokoleniem Beczkowiczów. To było sześćdziesiąt lat temu. Te osoby miały wtedy po dwadzieścia parę lat, teraz mają osiemdziesiąt i już za parę lat może nie być możliwości rozmowy z nimi. Myślę, że jednym z ważniejszych powodów był ostatni moment, żeby też nagrać wywiad z ojcem Janem Andrzejem Kłoczowskim, który już wtedy troszeczkę podupadał na zdrowiu. Pamiętał wiele faktów, ale też kilka rzeczy zapominał. I ojciec Paweł zasugerował, żeby zrobić ten wywiad z ojcem Janem Andrzejem Kłoczowskim.

Dopowiedzmy, że Jan Andrzej Kłoczowski był duszpasterzem Beczki.

BH: Tak jest. Był chyba przez piętnaście czy szesnaście lat duszpasterzem Beczki, ale też działał tutaj był w klasztorze od samego też początku, kiedy duszpasterstwo powstawało w 1964 roku. Zapisał jako jeden z legendarnych duszpasterzy akademickich Beczki, którzy dużo działali tutaj w Krakowie dla opozycji i w ogóle dla klasztoru.

Dominiko, a to był autorski pomysł Błażeja z tym filmem? Bo ty też się znalazłaś w tym procesie i to tak bardzo wewnątrz.

DU: Tak, to był autorski pomysł Błażeja. Ja doszłam w trakcie tworzenia. Błażej wiedział, że studiuję w szkole filmowej i że też mam pasję do tego medium i zaprosił mnie do współpracy. Jak usłyszałam, że film dokumentalny o Beczce, o miejscu, które dało mi aż tyle, to weszłam w to od razu. No i tak się zaczęło, że ruszyliśmy. Tak że ja doszłam już po wywiadzie z ojcem Janem Andrzejem Kłoczowskim.

A powiedzcie, jak zacząłeś dzielić się tym pomysłem wśród Beczki, ludzi, których spotykaliście, to jak oni przyjmowali ten pomysł? Bo to jednak wydaje się pewną abstrakcją. Rozumiem wszystko, natomiast produkcja kinowa tak po prostu, żeby ją zrobić, no to pierwsza konotacja to Hollywood, te wszystkie kamery, najazdy, aktorzy, ustawki, zamykanie ulic. Ja przez chwilę mieszkałem w Warszawie na Freta i tam obok jest taka ulica, na której filmowcy uwielbiają kręcić, więc średnio raz na miesiąc była zamknięta, ponieważ tam się działy wszystkie cuda, latały drony i nie wiadomo co, więc jak słyszę: zróbmy film dokumentalny, kinowy, to trochę jest takie wow.

BH: Początkowo nie było planowane, że to będzie film kinowy. To po prostu miał być pełnometrażowy film o Beczce. Było oczywiście planowane, żeby zrobić premierę w Multikinie, ale nie planowaliśmy początkowo, że on będzie dystrybuowany szerzej w całej Polsce. Dlatego początkowo to miał być taki film wewnętrzny, do puszczenia raz na jubileusz i może później jeszcze opublikowany gdzieś w internecie. Taki był początkowy zamysł, ale później jak się ten film rozwijał wysłaliśmy go do dystrybutora, do Rafaela, i okazało się, że jest zainteresowanie i właśnie dzięki temu dystrybutorowi jest możliwość, że film będzie w kinach.
A jak reagowali? No muszę przyznać, że były to chyba takie neutralne reakcje, ponieważ ja cały czas latałem z kamerą w Beczce, bo to jest coś, czym z pasji zajmuję się od kilku lat. Dlatego jak się dowiadywali, że kręcę film o Beczce, to w ogóle chyba nie reagowali jakoś wyniośle, tylko tak: o fajnie, fajnie, ale według mnie może to było spowodowane tym, że nie spodziewali się jaka to jest ciekawa historia, bo tu naprawdę działo się wiele ciekawych rzeczy. Może o tym zaraz tutaj opowiemy. Więc nie pamiętam jakichś dużych reakcji. Może dopiero później, jak się okazało, że ten film ma większy potencjał i będzie w kinach, to było większe zainteresowanie.

DU: Myślę, że niedużo filmów dostaje taką szansę. Trochę już siedzę też w tej branży i to, żeby jakiś film, który od początku nie miał dystrybutora, który jest tak naprawdę oddolną inicjatywą, bez profesjonalnego zaplecza, to jednak jest rzadkie, żeby dystrybutor stwierdził, że chce go puścić na całą Polskę i było chyba niespodzianką dla wszystkich.

A mieliście jakieś inspiracje? Oglądaliście podobne filmy? Jak w ogóle powstawał ten scenariusz, ten koncept? Czy to jest tak, że po prostu zbieraliście materiał, a potem godziny siedzenia przy komputerze i złożenia czegoś? A może wrzuciliście to do AI i on sam wypluł?

BH: Nie, nie, nie. Tutaj rzeczywiście proces trochę trwał, bo pamiętam, że zanim w ogóle powstał scenariusz, to nagraliśmy ten wywiad z ojcem Janem Andrzejem Kłoczowskim, a potem zacząłem siedzieć nad tą koncepcją, co mnie przede wszystkim ciekawi w tej historii i uznałem, że chyba najlepszą fabułą filmu będą pojedyncze inicjatywy, które działy się na przestrzeni tych wielu lat, czyli zaczynając od początku działalności Beczki, później jak Beczka się rozwijała poprzez na przykład stworzenie takiego zespołu big beatowego, który grał na mszach akademickich, jak powstały różne wspólnoty jak Klika i Szpunt, no i później działalność opozycyjna, lata 70-te, 80-te. Postanowiłem skupić się na takich konkretnych małych etapach niż na całej historii Beczki i na tym co się działo co roku. W ten sposób zacząłem też szukać. Tutaj akurat miałem już lekkie ułatwienie, ponieważ chyba na 40-lecie powstała książka „Beczka. Nasz wspólny dom” i to było takie duże oparcie, dzięki któremu mogłem tą historię lepiej poznać i wybrać konkretne inicjatywy, które działy się tutaj na przestrzeni kilkudziesięciu lat. A później zacząłem szukać kontaktów do pierwszych Beczkowiczów, nagrywać z nimi wywiady, szukać zdjęć, bo też Beczka – jak się sam zdziwiłem – ich nie posiadała. Musiałem dzwonić: a może znasz ktoś, kto był fotografem? A ja mam jakieś pojedyncze zdjęcia. A później okazało się, że jakiś student z lat 60-tych robił dużo zdjęć i jak zobaczyłem te zdjęcia, naprawdę dobrze zrobione, to się tak uradowałem. Właśnie taką siecią kontaktów, że od kogoś do kogoś jakoś udawało się zawsze znaleźć te osoby, które tutaj działały, tutaj robiły zdjęcia, tutaj coś nagrały, jakieś audio, więc było dużo rozmów i proszenie o takie materiały, ale ludzie na szczęście odpowiadali z entuzjazmem, bo chcieli, żeby taki film został stworzony. Było chyba parę prób na przestrzeni lat, żeby taki film stworzyć, ale z tego co wiem ostatecznie nie powstał żaden jeden duży film o Beczce.

DU: Filmy dokumentalne mają jeszcze to do siebie, że trochę nie wiadomo, co z nich powstanie, bo odkrywa się z każdym wywiadem coś nowego, z każdym miesiącem mogą dojść nowe zdjęcia, nowe fakty, nowe archiwalia i nie wie się co się tam zobaczy. I dlatego ten scenariusz, jakiś treatment na początku, a to, co jest teraz, przeszło dużą drogę, ale taką naprawdę interesującą. To było dojrzewanie całego filmu od małego projektu, do tego, co jest teraz.

BH: Jeśli chodzi o inspiracje, bo też mnie pytałeś, to ja na przykład dużo oglądałem dokumentów, czy na Netflixie, czy na przykład, nie wiem czy to też jest inspiracja, ale ja lubię II wojnę światową i interesowałem się właśnie takimi dokumentami National Geographic. Swego czasu dużo takich dokumentów oglądałem, inspirowałem się niektórymi technikami z różnych filmów, dlatego to też jest chyba standardowe w pracy filmowca, że inspiruje się różnymi dziełami innych twórców.

Jakie były dla was najtrudniejsze momenty? Co było największym wyzwaniem w trakcie całego tego procesu powstawania filmu?

[cisza]

Taka cisza zapadła jakby było bez trudności.

BH: Nie, no było oczywiście dużo problemów. Mówimy o pełnometrażowym filmie i mówimy o sześćdziesięciu latach historii i największym problemem było jak tutaj zmieścić te sześćdziesiąt lat historii w jeden film. Całej historii się nie da opowiedzieć. Musiałby powstać serial i to chyba na kilka sezonów, żeby opowiedzieć taką pełną historię, bo to co my tam opowiadamy, to niestety nie jest wszystko. To jest tylko taki urywek. Ok, może nie urywek, ale to są fragmenty z historii Beczki. To nie jest cała historia Beczki, ponieważ tak jak Dominika mówiła, musieliśmy dużo rzeczy usuwać, zastanawiać się, czy to należy wyjaśnić, czy coś możemy sobie na przykład darować. Dlatego to było najtrudniejsze. Jak też na przykład nagraliśmy jakiś wywiad, który trwał powiedzmy godzinę i tak naprawdę do filmu wycięliśmy tylko króciutki fragment. Taką decyzję musieliśmy podjąć, bo niestety dla zewnętrznego widza takie konkretne wydarzenie nie jest interesujące. Jakkolwiek to nie zabrzmi brutalnie, no nie ma dla tego miejsca w filmie, bo dla kogoś, kto to przeżył, to może być ciekawe, ale dla widza zewnętrznego nie bardzo. Rzeczywiście dużo było decyzji z takim właśnie usuwaniem. Dużo rozmawialiśmy na ten temat, czy warto, czy nie. Trzeba było czasami podjąć taką trudną decyzję, że chyba musimy z tego zrezygnować, żeby dać pole na jakieś inne, ważniejsze wydarzenia czy inicjatywy, które tutaj się działy.

DU: Też myślę, że takie dopasowanie do uniwersalności widzów. Wiadomo, że my obydwoje wywodzimy się gdzieś z Beczki, co jest inspiracją całego tematu tego filmu, ale tak naprawdę zobaczyliśmy, że wiele takich mechanizmów, wiele historii, to jest nie tylko Beczka. Wychodzimy poza te mury, wychodzimy poza te pomieszczenia i myślę, też o takim trafianiu do ludzi, którzy w życiu nie słyszeli o tej wspólnocie, ale żeby też wyciągnęli to co my chcemy przekazać w tym filmie. Żeby ten przekaz, który mamy był uniwersalny i żeby to była wiadomość do każdego, a nie tylko do konkretnych adresatów.

Macie twarde założenia. Nie zadam tego pytania, co chcecie przekazać, bo rozumiem, że to byłoby spalenie tego filmu, który jutro ma premierę, ale czy macie to tak precyzyjnie nazwane ze swojej perspektywy? Jakie są kluczowe punkty do przekazania widzowi? Przekazujecie wiedzę, emocje, doświadczenie? Na czym się skupiacie?

DU: Myślę, że wszystkiego po trochu, też w takim znaczeniu, że dla mnie tak minimalnie co innego jest ważne, a dla Błażeja też trochę co innego, ale myślę, że ten film dostarcza nam właśnie i te wartości i te ścieżki. Każdy może wyłapać to, co mu się najbardziej podoba, bo jak rozmawiałam z osobami, które już to widziały, to dla nich zupełnie inne fragmenty były ważne, poruszające albo jakoś inspirujące, bo ten film ma też przede wszystkim inspirować.

BH: Takimi rzeczami, jakie skupiają się w tym filmie…. albo może powinien inaczej, że okazało się w trakcie produkcji, że tym co jest wartościowe, to zaangażowanie młodych osób w Kościół. Myślę, że to jest coś, o co dzisiaj wiele osób, wiele wspólnot zadaje sobie pytanie, czy młodzi ludzie chcą się angażować. My – przynajmniej według mnie – odpowiadamy, że tak, że młodzi ludzie chcą się angażować w Kościół i to nie jest jakiś pomysł, który powstał pięć, dziesięć lat temu, tylko to już tutaj w tej Beczce działa od sześćdziesięciu lat. No i chcemy też pokazać taką odpowiedzialność za Kościół, za wspólnotę. Sam tytuł wskazuje na to, że Beczką bierzemy odpowiedzialność, że taką odpowiedzialność ludzie za Kościół chcą brać, tylko trzeba dać im odpowiednią przestrzeń do tego.

Często mieliście tak, że oglądaliście jakiś materiał, który został nagrany i Błażej mówi, bierzemy, a Dominika mówi, nie bierzemy?

DU, BH: Tak. Tak. ☺

BH: Ja myślę, że gdybym miał pokazać taką pierwszą roboczą wersję filmu, to ona miałaby chyba cztery godziny. Ja to oczywiście montowałem etapami i pokazywałem to Dominice i dyskutowaliśmy, ale i tak musieliśmy dużo rzeczy wywalać, bo dla mnie to było super ciekawe, a Dominika mówiła: ale spójrz na to w ten sposób, że ktoś tutaj nie zrozumie, a ja: kurczę, no masz rację i tak trochę z bólem, ale musiałem to wycinać, więc było wiele takich momentów, że musieliśmy się trochę spierać, ale oczywiście w dobrej wierze.

DU: Często było tak, że oglądaliśmy coś, ja mówiłam najpierw, co mi się podoba, że to i to, to dobrze gra, a później był czas na tą drugą część i było omawiane, że to jednak trzeba wywalić i czasem czułam się jak taki zły policjant, który obcina. Po prostu przychodzi Pan Maruda, niszczyciel dobrej zabawy. ☺

To jest ciekawe. Tak sobie myślę, że w powstawaniu w szczególności filmu, produkcji, czegoś, co ma utrzymać widza cały czas w napięciu i to przy dłuższej formie, to jest bardzo wymagające, żeby widz chciał zostać przy ekranie.

BH: Tak, ale właśnie dlatego ważne jest to, żeby przy takiej produkcji współpracować z kimś, nie robić tego samemu, tylko mieć kogoś, kto zawsze może być z tobą szczery i powiedzieć: Błażej to nie przejdzie, Błażej to nie ma sensu i właśnie dlatego bardzo się cieszę, że Dominika zgodziła się zaangażować w ten film, bo była właśnie taką osobą. Po długich dyskusjach musiałem niestety czasami się poddać, co nie oznacza, że kilka razy nie udało mi się obronić swojej racji.

Dominiko, zawsze ty wycinałaś?

DU: Nie, nie zawsze. Teraz przy ostatniej wersji to nie. Błażej sam też dużo wyciął. Ja wręcz miałam takie nieodżałowane fragmenty, że nie ma ich jednak w filmie no ale cóż, muszę się z tym pogodzić.

BH: Warto powiedzieć, że premiera filmu już się odbyła i miała miejsce w maju…..

Prapremiera.

BH: Tak, prapremiera. I właśnie w ramach jubileuszu był pokaz w Multikinie. Ta wersja to była, jak to się mówi, wersja reżyserska, dwugodzinna, a ta, którą wprowadzamy do kin, to jest wersja dziewięćdziesięciominutowa, więc nie dość, że musiałem obciąć film do tej wersji reżyserskiej, to jeszcze do wersji kinowej musiałem obciąć kolejne pół godziny, co uwierzcie mi, nie było łatwe.

Czyli dziewięćdziesiąt minut filmu i ponad dwa lata pracy?

BH: Tak, tak, tak.

To jest niesamowite. Ciekawi mnie to, bo mówicie też o tych materiałach, że udało wam się ich dużo zgromadzić, porozmawiać z ludźmi. Interesuje mnie to jakby z waszego punktu widzenia. To pytanie może dotyczyć scen, które weszły do filmu, ale też równie dobrze scen, które się nie załapały z różnych względów. Co dla was, tak osobiście, było poruszające? Poruszające, a może bardzo ciekawe, dotyczące Beczki, rozmów, spotkań, a może właśnie fotografii? Wiem, że to bardzo szerokie pytanie. Mogą być trzy topki, nie musi być jedna.

DU: Dla mnie był taki przełomowy moment w trakcie tworzenia całego filmu. To był wywiad z panią Anią. Pani Ania tak naprawdę jest taką pre-Beczkowiczką. Ojciec Pawłowski przyjechał z Poznania do Krakowa i ona również przyjechała w tym samym momencie. On do niej podszedł i powiedział: nie wiedziałam, że ty też tutaj przyjechałaś. Pomożesz mi, bo musimy stworzyć coś takiego, no duszpasterstwo. No i jak byliśmy na wywiadzie z nią, przyjechaliśmy do jej domu, gościła nas naprawdę niezwykle i po prostu usiadła w fotelu…..

BH: Warto powiedzieć, że to było w Zielonej Górze, bo tam mieszka. Wyjechaliśmy do Zielonej Góry, żeby ten wywiad nagrać.

Podkreślmy, że jesteście z Krakowa.

DU: Ona usiadła w fotelu i zaczęła nam opowiadać o swojej młodości, o tych czasach beczkowych i niektóre rzeczy były dokładnie takie same, jak ja je znam teraz z Beczki. Jak zobaczyłam ten błysk w jej oku w tym opowiadaniu, wspomnieniach, w tamtym momencie zobaczyłam ją młodą, dosłownie w moim wieku i jak usłyszałam, że był ten sam biały ser na śniadanie, który ja jadłam dzień wcześniej, że niektóre najważniejsze wartości też się nie zmieniły i że to dobro, które jest szerzone i które chcemy przekazywać w Beczce, tak było wtedy i tak samo jest teraz i to był po prostu wzruszający moment dla mnie.

Mała gwiazdka dla studentów, którzy chcieliby skorzystać: biały ser jest codziennie na śniadanie w Beczce. Klasztor chyba od stu lat go zapewnia. ☺

DU: Białe jest ważne.

BH: Tak zwane białe szaleństwo. Czasami mówią, że na śniadanie jest tylko sam biały ser.

Ale myślę, że teraz jest lepiej, prawda? Oprócz białego sera coś tam jest czasami?

BH: Tak. Pozostałości po obiadach. ☺

DU: Ale to zawsze się ceni.

BH: Jeśli chodzi o mnie, to dla mnie taką ogólną myślą po tych wszystkich wywiadach było to, że każdy z tych ludzi, kiedy byli w Beczce za czasów studiów, to byli rzeczywiście tacy sami jak my, mieli wątpliwości co do wiary, byli troszeczkę nieogarnięci. Ja na przykład, jak patrzę na swoich rodziców, to myślałem, że moi rodzice zawsze byli tacy mądrzy, że zawsze wszystko już wiedzieli na studiach, jacy będę, jak będzie wyglądała ich rodzina. Nie wiem czemu, jakoś miałem takie myślenie. Jak później zacząłem rozmawiać z tymi byłymi Beczkowiczami i dowiedziałem się, od jednej osoby, która jest takim ogromnym erudytą – nie będę mówił z imienia i nazwiska – to opowiadał: a, zadzieraliśmy nosa, byliśmy młodzi, głupi, zarozumiali. I dla mnie to jest tak, że: kurczę, czyli jednak byli tacy sami jak my. I tak było przez kilkadziesiąt lat, że dużo osób w moim wieku, kiedy dołączali do Beczki, też mieli swoje wątpliwości, jakieś pytania i dobrze, że byli ci duszpasterzy, którzy mogli na te pytania odpowiedzieć albo jakoś przynajmniej być przy nich, nawet jeżeli nie znali odpowiedzi na te pytania, więc myślę, że to mnie tak najbardziej zaskoczyło i wzruszyło, ale rzeczywiście dało do myślenia, że młodzież tak naprawdę się nie zmienia, tylko zmieniały się czasy.

A gdybyście mieli pomyśleć obrazami, które w was zostały, bo film to nie tylko historie, nie tylko słowa, ale też bardzo dużo obrazu, prawda? Czy to ty, Błażej, mówiłeś o tym, że docierałeś do starych fotografii? Czy docieraliście do jakichś archiwalnych filmów? Trochę wiem, trochę słyszałem, że to nie było proste i to była dość długa historia. Proszę, opowiadaj.

BH: Nie będę opowiadał, o jakie wydarzenie chodzi, ale to było jedno z takich niesamowitych doświadczeń, że został znaleziony materiał archiwalny z roku sześćdziesiątego siódmego w archiwum w Holandii. Ponieważ trochę przez przypadek znalazła się tutaj telewizja holenderska i dowiedzieli się, że to jest, że tak powiem, pewien eksperyment liturgiczny. Niech będzie tyle, żeby może zachęcić słuchaczy do zobaczenia filmu. Oni to nagrali i ten materiał przez kilkadziesiąt lat był w archiwum. Nie wiem, czy ostatecznie został opublikowany w jakiejś telewizji holenderskiej, czy w Polsce. Wydaje mi się, że nie, ponieważ nie znalazłem żadnej informacji, ale pamiętam, że przeczytałem, chyba w biografii ojca Pawłowskiego, że była telewizja holenderska. I napisałem do jednego z archiwów i odpisali mi, że tak, mają coś takiego. Przesłali mi w ogóle podgląd materiału. Zobaczyłem: o, to jest kapitularz tutaj w klasztorze; o, ojciec Pawłowski prowadzi mszę. Przez te pięćdziesiąt parę lat ten materiał był i nikt tego nie odkrył, a wystarczyło napisać jednego maila. To jest według mnie materiał złoto. To jest taka dwudziestominutowa relacja z tej liturgii, dobrej jakości, też jest dobre nagranie i wideo i audio, więc bardzo cieszę, że się udało to znaleźć. To jest dla mnie taki obraz, że dla tego jednego archiwalnego materiału warto było robić ten film, żeby to znaleźć.

Dominika, a twoja scena? Twoje wyobrażenie? Twój obraz?

DU: Ja chyba najbardziej lubiłam archiwalne fotografie. Było zdjęcie, to może opowiem, że ojciec Pawłowski na śmigus-dyngus polewał milicjanta wodą. I dla mnie to naprawdę było rozbrajające. Ja nie znam realiów tamtych czasów, ale słowo „milicja” i te wszystkie opowieści moich dziadków, to miałam zupełnie inny obraz, więc jak zobaczyłam, że ojciec Pawłowski miał odwagę i w ogóle takiego ducha w sobie, żeby zrobić coś takiego, to naprawdę jest to chyba moja ulubiona fotografia z całego filmu. Ale też nagrania archiwalne, które dla mnie nie były może taką oczywistością, czyli czarny marsz podczas czarnych Juwenaliów, ale też biały marsz.

Opowiedz proszę o tym więcej.

DU: O czarnym czy białym?

O jednym i drugim.

DU: Te archiwalia pokazują tak za okna ujęcia tego czarnego marszu, kiedy studenci szli w buncie, kiedy przerwali Juwenalia i powiedzieli, że nie będą się bawić.

BH: To było związane z tym, że student Stanisław Pyjas został znaleziony martwy w klatce schodowej i to był taki moment dla studentów z Beczki i też studentów z Wydziału Polonistyki, kiedy podejrzewali, że była ingerencja osób trzecich w tę śmierć. I warto powiedzieć, że Staszek Pyjas może nie był jakimś aktywnym Beczkowiczem, ale się pojawiał, w sensie od czasu do czasu bywał tutaj, więc osoby go kojarzyły i też te osoby, które angażowały się w Beczkę, dobrze go znały i dzięki uprzejmości władz klasztornych udało się zrobić tę niedzielną dziewiątkę, czyli mszę akademicką w intencji Staszka Pyjasa i później ten marsz, który przeszedł ulicami Krakowa do Rynku.

DU: No i ujęcia pokazują ogrom studentów, którzy nie bali się wyjść na ulicę. Widać, że te nagrania są z ukrycia, więc uwiecznianie tego było ryzykowne. Ale też fakt, że tam się połączyły zupełnie różne grupy studenckie i z Żaczka i właśnie z Beczki, czyli mamy po prostu różne środowiska i w tamtym momencie nie były ważne żadne podziały, to po prostu była jedna słuszna sprawa, która ich połączyła. A kolejnym takim nagraniem jest biały marsz po ataku na Jana Pawła II. Jak zobaczyłam nagrania, ilości ludzi na Rynku, jakie to było morze ludzi i że po prostu stali na dachach, to nie mogłam uwierzyć, że było ich więcej niż gołębi. Naprawdę.

Ci, którzy nie mieszkają w Krakowie, mogą nie zrozumieć tego porównania, ale ogólnie rzecz biorąc bardzo, bardzo dużo, a w odniesieniu do gołębi będzie może za dużo.

DU: Było to jakoś poruszające. Dwie sceny, gdzie zobaczyłam, że rzeczywiście czasem niektóre rzeczy łączą ludzi i niezależnie od wszystkich podziałów mogą być nagle jednością.

Nie chciałbym pytać o najważniejszego duszpasterza z tych czasów, bo to byłoby źle postawione pytanie, ale może czytając historię, grzebiąc w tych różnych rozmowach, słuchając tych osób, być może jest coś, co wam zostało w odniesieniu do konkretnych duszpasterzy, którzy byli na przestrzeni Beczki? Jestem ciekawy, czy macie coś takiego, co w was jest?

BH: Ja jestem wielkim fanem ojca Tomasza Pawłowskiego, założyciela. To była osoba, która była jedyna w swoim rodzaju, taki mocny działacz. Jak szli ze studentami na jakąś wycieczkę weekendową w góry, to nie korzystali z mapy, tylko azymut i idziemy w tym kierunku. Nieważne, czy jest droga, czy jest jakaś trasa, po prostu idziemy w tym kierunku. Ojciec Pawłowski mówił, że zna oczywiście skrót, a nie znał, tylko to było takie budowanie charakteru, budowanie takiej wytrzymałości, żeby w tych trudnych czasach, kiedy to duszpasterstwo powstawało, studenci mogli wytrzymać. Też robił na przykład takie akcje, że prosił studentów, żeby podczas tych wycieczek na przykład nie jedli przez dwadzieścia cztery godziny, żeby podjęli post. I to też budowało charakter. Dla mnie to jest niesamowita osoba i zazwyczaj jak z kimś rozmawiałem, to wszyscy bardzo miło wspominają ojca Pawłowskiego, nie tylko jako taką osobę, która kształtowała ten charakter, ale po prostu zawsze była chętna do rozmowy, zawsze mogła wyjaśnić jakieś problemy, które mieli studenci i po prostu zawsze była. To był duszpasterz, który zawsze był przy studentach. Jak tutaj było zakładane duszpasterstwo, czy jak spędzali czas na śniadaniu, to nie było tak, że ojciec Pawłowski odprawił mszę i już na śniadaniach szedł do swoich obowiązków, tylko po prostu był z tymi studentami. Mimo że była między nimi różnica wieku chyba z trzydzieści lat, to on po prostu z nimi rozmawiał i był jak starszy ojciec. I studenci zawsze tak ciepło i miło wspominają ojca Pawłowskiego i dla mnie to jest niesamowite. Myślę sobie, że w dzisiejszych czasach taki duszpasterz by nie przeszedł. W sensie z takim dość twardym charakterem. Jeszcze miał swoje takie, nie chcę powiedzieć, że karał studentów, ale jeżeli czegoś nie zrobiłeś, to musiałeś to w pewien sposób odpokutować czy wykonać jakąś czynność, że na przykład nie przyszedłeś na siódemkę, bo zaspałeś, to miałeś śpiewać na przykład. Według mnie to bardzo ciekawa postać i żałuję, że niestety go nie poznałem, bo ojciec Pawłowski zmarł w 2016 roku, zanim jeszcze w ogóle wiedziałem, że jest coś takiego jak Beczka, dlatego tak bardzo żałuję, że nie mogłem z nim porozmawiać na temat tego, jak wtedy tworzyło się duszpasterstwo i jak kształciło studentów w wierze.

Ja mogę dopowiedzieć, że Tomasza Pawłowskiego znam jako spokojnego, delikatnego, starszego brata, bez żadnego narzucania i agresji, więc nie wiem, czy masz dobre archiwalia. Albo człowiek się zmienił. ☺

BH: Mam dużo wywiadów jako dowód…. ☺

Dominika, a dla ciebie?

DU: Mi najbardziej chyba podobała się kontra przedstawiona pomiędzy ojcem Pawłowskim a ojcem Kłoczowskim. W pewnym momencie byli oni w Beczce i obydwaj mieli swoje grupy odbiorcze i dzięki temu każdy mógł znaleźć coś dla siebie. I bardzo mi się to podoba, że była otwartość na dwa zupełnie różne charaktery i dzięki temu ludzie o różnych charakterach, z różnych kierunków studiów, z różnych środowisk, z różnych miejscowości mogli się tu odnaleźć. To mi się podobało jako taka wybuchowa mieszanka.

A gdybyśmy się teraz sfokusowali nie na duszpasterzach, a na studentach, to w takim patrzeniu na historię Beczki co najbardziej zobaczyliście w tej wierze studentów, w doświadczeniu wspólnoty? Co było dla was najbardziej poruszające?

DU: Mnie chyba najbardziej podobało się to, że można robić dobro i mieć fan. Myślę, że to też pokazują nagrania wcale z nie takich dawnych czasów…

Chcesz powiedzieć, że Szpunt, czyli grupa charytatywna, istniała od samego początku Beczki?

DU: Szpunt istnieje pięćdziesiąt lat.

BH: Od 1974 roku.

Naprawdę? O, to nie wiedziałem, że tak długo.

BH: Też jest o tym w filmie. Przepraszam, warto tu powiedzieć, że Dawid był szpunto-bratem, kiedy był tutaj za czasów ojca….

Nawet szpunto-ojcem.

BH: ….. za czas ojca Adam Szustaka. Zrobiłem też swój research, więc wiem. Myślę, że warto to powiedzieć tutaj dla słuchaczy.

Mam swoje związki z Beczką. ☺

DU: Myślę, że to dalej jest obecne i dobrze się to pokazuje, bo w Beczce jest ogrom inicjatyw i wiadomo, że to wszystko się też robi ze znajomymi i można dzięki temu poznać nowych ludzi i to jest coś, co ciągnie ludzi do Beczki i w ogóle do tego typu miejsc, duszpasterstw. A to, że tą siłą i tą taką energią młodości, która jeszcze trwa, ale już niedługo, możemy zrobić coś dobrego dla innych ludzi i dla siebie nawzajem, to jest coś, co mi się najbardziej podoba. To jest coś, co przyciąga, bo to widać, że te efekty mogą iść na zewnątrz.

BH: Dla mnie takim bardzo istotnym elementem, jeśli chodzi o rozmowy, to to, że te osoby, które tam działały w Beczce……… zastanawiam się jak to powiedzieć……

Nie przejmuj się, pomożemy ci.

BH: Chodzi głównie o to, że jak powstały jakieś grupki, to ci ludzie utrzymają kontakt do dzisiaj, że jak w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych poznali się w Beczce, to do dziś mają kontakt, rozmawiają. Z tego co wiem nawet jest taka grupa, która co roku spotyka się na takich rekolekcjach właśnie w swoim środowisku absolwentów Beczki. Dla mnie to jest niesamowite, że te kontakty nadal się utrzymują. Dzięki też tym kontaktom mogłem nagrać te wywiady, ponieważ te osoby znały się i wymieniały kontaktami. Dla mnie to jest niesamowite, że po tylu latach te kontakty się utrzymały, a mediów społecznościowych w ogóle nie było w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a tutaj to przetrwało, pomimo tego, że osoby się porozjeżdżały, bo warto powiedzieć, że nie wszyscy zostali w Krakowie. Mówiliśmy, że Pani Anna była w Zielonej Górze, ale też jeździliśmy do Kielc, do Poznania, do miejscowości pozakrakowskich, żeby nagrać te wywiady, dlatego bardzo mnie to fascynuje, że zostały kontakty między nimi.

Dodajmy jeszcze, bo może nie każdy słuchacz to wie, że generalnie to z Beczki wylatuje się po końcu studiów, prawda? Już nie wpuszczają, zamykają te drzwi. Więc to jest konkretny czas.

BH: To jest coś mocnego, że się wchodzi i wychodzi, że nie można zostać na miejscu, tylko trzeba rzeczywiście wejść i wyjść.

I pójść dalej. Ciekawe jest bardzo.
Chciałbym was zapytać o takie wasze osobiste doświadczenie. Czy macie albo czy mieliście, może nie macie, ale może mieliście i chcielibyście się tym podzielić, jakiś moment takiego osobistego doświadczenia, czegoś na poziomie duchowym, niekoniecznie powiązanego z samym filmem, czy z tymi wydarzeniami, ale coś, co dla was było takie dotykające.

BH: Myślę, że mnie ten film utwierdził w przekonaniu, że warto działać dla Kościoła, że warto się angażować we wspólnotę, że warto coś robić, ponieważ ta działalność przynosi owoce. Niekoniecznie te owoce muszą przyjść teraz, kiedy zaczynam tę działalność, tylko że to może pokazać się za parę czy parędziesiąt lat, ale obserwacja jak tutaj te osoby działały w Kościele, w Beczce utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto w tym właśnie Kościele działać, wpadać na jakieś inicjatywy, angażować się we wspólnoty, w parafię, bo jest po prostu potrzeba i myślę, że ze strony duchownych też jest oczywiście chęć, tylko trzeba się po prostu pokazać, powiedzieć, że ja chcę tutaj coś pomóc.

DU: Myślę, że tak. Ważnym aspektem jest przeżywanie wiary we wspólnocie. Każdy musi budować swoją indywidualną duchowość, rozmowę bezpośrednio z Bogiem, ale także rozmowę z drugim człowiekiem, w którym też możemy odnaleźć Boga. I to też mi dał ten film. Bo często myślimy, że wszystko możemy zrobić sami, a to jak bardzo jesteśmy zależni i że to wcale nie jest złą rzeczą, pokazał mi ten film. I to, że w taki sposób też możemy dać świadectwo, po prostu robiąc ten film i dając go w świat, to też jest coś, czego się nie spodziewałam.

Jutro – 10 października – premiera. Bardzo się z tego cieszymy i w ogóle bardzo wam gratuluję tego niezwykłego filmu. Myślę, że słuchacze już teraz mogą sobie oglądać trailer, bo on jest dostępny w internecie, żeby się zachęcić, żeby pooglądać i zobaczyć to doświadczenie. Właśnie: film jest o Beczce, czy o doświadczeniu wiary, o Panu Bogu? Jak byście to zdefiniowali?

DU: Myślę, że przez historię Beczki opowiadamy o czymś zupełnie większym, czyli właśnie o budowaniu Kościoła, ale też po prostu o robieniu dobra, o inicjatywach, które czasem wyszły z czegoś bardzo małego, z jakichś wręcz nieudanych akcji, do ogromnych obecnie wydarzeń, które łączą tysiąc ludzi. To jest coś, co dosłownie każdy może oglądnąć i się zainspirować, nie tylko ktoś kto kojarzy czym jest Beczka. Beczka posłużyła jako narzędzie do opowiedzenia o konkretnych dobrach, o ludziach, o relacjach, o wierze.

Bardzo was zapraszamy do obejrzenia tego filmu!
Dziękuję Dominiko! Dziękuję Błażeju!

DU, BH: Dziękujemy!

About the author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *